Dlaczego mnie nie było?

Jak zauważyłyście trochę mnie ostatnio nie było. Głównie ze względu na to, że nie miałam czasu kompletnie pisać. Od lutego zaczęłam pracę, a zajmuję się jeszcze domem, także same rozumiecie. Bardzo rzadko byłam w domu, co chwilę wypadała jakaś sprawa w banku, to zakupy. A tutaj czas leci jak szalony. W niedzielę mamy chrzciny także wracam na dobre dopiero od poniedziałku. Być może już z nowym sprzętem fotograficznym, ale to dopiero okaże się.

Co u mnie?

Dziś zaczynam próbować kozieradki. Z moimi włosami dzieje się coś strasznego. Tak poleciały na skalpie, że są tylko pojedyncze włosy :/ Jantar z Biostyminą nic nie wzniósł :/

Dostałam ostatnio paczkę od Eris i spółki. Paczka przeszła moje najśmielsze oczekiwania i gdy tylko będę miała nowy sprzęt od razu Wam pokażę zawartość :)

Trzymajcie się ciepło! :)

Paczka z Polski :)

Dziś w końcu przyszła do mnie paczka od mamy z Polski. W sumie szła tylko 3 dni, ale nie mogłam się doczekać i gdy tylko usłyszałam stukanie do drzwi biegłam na dół jak opętana.
W paczce znalazłam 2 kosmetyki i próbki ze współprac, które przyszły na mój adres polski oraz sławne już "rybki" Dermogal i nasiona kozieradki od mamy. Wszystkich kosmetyków jestem niezmiernie ciekawa i zabieram się już dzisiaj za pierwsze testy. Kozieradka musi poczekać, aż skończę Jantar z Biostyminą. Niestety jej zapach już mi przeszkadza, nawet jej jeszcze nie otworzyłam a już mocno czuć w pokoju rosołem. Ciekawe jak domownicy wytrzymają w tym zapachu :D


(przepraszam za słabą jakoś zdjęć, ale u mnie na dworze dziś szarawo a mój aparat już zaczyna niedomagać)

Współpraca z Bandi:
Wybrałam sobie krem odżywczy z kiełkami pszenicy z serii Delicate Care.
Muszę od razu powiedzieć, że opakowanie jest rewelacyjne. Masywne, bardzo dobrze wykonane i z pompką typu air-less. Pierwsze testy już wieczorem. Dostałam również mnóstwo próbek do wypróbowania.



Współpraca z Revitacell:
Jakiś czas temu firma organizowała nabór blogerek do testowania ich nowości. Jakimś cudem dostałam się i wybrałam sobie Bioaktywne kremoserum regeneracyjno-odżywcze na noc. Ciekawa jestem jak się spisze.


Nasiona kozieradki:
Mam zamiar stosować na skórę głowy jak tylko skończę Jantar. Widziałam już sporo pozytywnych opinii, więc jestem ciekawa jak u mnie się spisze.

Dermogal A+E:
Będę stosować na noc na twarz, ale również jako dodatek do masek do włosów.


Jesteście czegoś bardzo ciekawe?

Mam dla Was również super wiadomość. W sklepie BANDI na hasło procentova dostaniecie 10% zniżki na zakupy. Rabat jest ważny do 30.03.2013r. 

Bioturm - olejek omega

Olejek omega. Przeznaczony do intensywnej pielęgnacji skóry ekstremalnie suchej, wysuszonej, łuszczącej się. Wysokowartościowe naturalne oleje roślinne, zawierające wielokrotnie nienasycone kwasy tłuszczowe, np. olejek wiesiołkowy, olejek canola, czyli kanadyjski olejek rzepakowy lub z moringi wygładzają, wspomagają utrzymanie równowagi hydro-lipidowej skóry.


Cena: 49,90 zł
Pojemność: 50 ml
Zapach: przyjemny

INCI: Helianthus Annuus Hybrid Oil*, Oenothera Biennis Seed Oil*, Canola Oil, Moringa Oleifera Seed Oil, Oryzanol, Tocopherol, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract*, Helianthus Annuus Seed Oil

Olejek stosowałam głownie na twarz, ale zdarzało się, że i na suche dłonie i łokcia. Olejek świetnie nawilża przesuszoną i łuszczącą się skórę. Moja twarz jak zwykle podczas zimy jest strasznie wysuszona i schodzi płatami, a ten olejek przynosi jej ukojenie. Bardzo dobrze odżywia, nawilża i łagodzi podrażnienia. Nadaje się tylko do używania na noc, ponieważ bardzo długo się wchłania.


Olejek jest bardzo wydajny, wystarczy jedna pompka, aby pokryć całą twarz. Bardzo podoba mi się opakowanie typu air-less, jest higieniczne i wpływa na wydajność kosmetyku.


Olejek stosuję już ponad 2 miesiące, a nie zużyłam jeszcze połowy opakowania. Zapach jest przyjemny i lekko wyczuwalny na skórze. Olejek ten dodaję również do innych oleji i nakładam na włosy, w tej roli też jest fantastyczny. 

ZALETY:
- bardzo dobrze odżywia i nawilża
- jest bardzo wydajny
- przyjemnie pachnie
- ma higieniczne opakowanie
- jest uniwersalny

WADY:
- cena

OCENA: 4+/5

Must have: Lush - Oatifix


Maseczka przeznaczona jest dla skóry suchej. Jej główne składniki to banany, które wygładzają i nawilżają skórę oraz owies, który działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia oraz migdały powodujące dające efekt delikatnego peelingu oraz miód działający antybakteryjnie.
Maseczka zachowuje świeżość przez cztery tygodnie od daty produkcji.
Maseczka musi być przechowywana w lodówce.
Źródło: wizaż.pl


Cena: 5,95f
Pojemność: 75 g
Zapach: przepiękny, słodki, bananowo-waniliowy
Dostępność: LUSH, allegro

Skład:
Glycerine, Fine Oatmeal (Avena sativa), Fresh Organic Bananas (Musa paradisiaca), Water (Aqua), Ground Almonds (Prunus dulcis), Illipe Butter (Shorea stenoptera), Kaolin, Talc, Vanilla Pod (Vanilla planifolia), Vanilla Absolute (Vanilla planifolia), Sandalwood Oil (Santalum austro-caledonicum vieill), Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre), *Coumarin, *Benzyl Cinnamate, *Linalool, Perfume, Gardenia Extract (Gardenia jasminoides).

Maskę oczywiście kupiłam po przeczytaniu pozytywnych recenzji na jej temat. I dobrze zrobiłam, bo nigdy, ale to przenigdy nie używałam tak dobrej nawilżającej maski do twarzy. Zapach kosmetyku jest przepiękny, aż chcę się ją zjeść! Jak dla mnie słodka owsianka z bananami, wanilią i drzewem sandałowym. Zapach w sam raz na zimne, świąteczne wieczory, ale i nie tylko. Maska bardzo dobrze nawilża, wygładza i redukuje zaczerwienienia. Skóra po jej użyciu jest niezwykle mięciutka, bez suchych skórek i jakichkolwiek podrażnień. Konsystencja maski jest rzadka, ale po włożeniu do lodówki gęstnieje i o wiele lepiej jest ją nakładać.



Maskę nakładamy na 5-10 min,a potem spłukujemy ciepłą wodą. Ja osobiście trzymam ją troszkę dłużej, ponieważ pachnie tak pięknie, że aż nie chce się jej zmywać :P Opakowanie to typowy czarny Lushowy pojemniczek, w którym mamy 75 g świeżej maski. Niestety bardzo ciężko jest ją zużyć  przed terminem ważności. Teraz mam już drugie opakowanie tej maski i będę jej używać częściej niż 2 razy w tyg. Niestety ostatnio zmarnowało mi się ponad pół opakowania, bo minął termin ważności i musiałam wyrzucić ją do kosza.
Jak dla mnie jest to najlepsza maska ever, jest to już moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie.
I jeszcze taka mała rada. W takiej masce nie wyglądamy zbyt efektownie, więc radzę robić ją gdy jesteśmy same w domu :D Mój facet już raz się wystraszył :D

ZALETY:
- przepięknie pachnie
- ma naturalny skład
- jest świeża
- bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę
- redukuje zaczerwienienia
- jest bardzo wydajna

WADY:
- ciężko ją zużyć przed końcem terminu

OCENA: 4+/5

Nivea - lip butter


Jakiś czas temu na blogosferze panował bum na masełka do ust z Nivea. Każdy je zachwalał pod niebiosa, więc i ja chciałam sprawdzić ich działanie. Niestety, ale w UK dostępne są tylko dwie wersje masełek. Original i Malina i do tego sprzedawane są bez tych kartonowych pudełeczek. Dużego wyboru nie miałam, więc od razu złapałam za Malinę.


Od producenta:

Wzbogacona o masło shea i olejek migdałowy formuła balsamu do ust NIVEA z HYDRA IQ, zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację. Rozpieszczająca usta formuła z aromatem Raspberry Rosé sprawia, że są one niezwykle miękkie.
Produkt przebadany dermatologicznie.


Cena: ok. 1f
Pojemność: 19 ml
Zapach: przypomina malinową mambę
Dostępność: Superdrug, Tesco

Skład:
Cera Microcristallina, Paraffinum Liquidum, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Butyrospermum Parkii Butter, Ricinus Communis Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aqua, Glycerin, Glyceryl Glucoside, BHT, Linalool, Aroma, CI 77891, CI 15850

Zaczynając od działania.. masełka dobrze nawilżają i odżywiają usta. Jednak, gdy ktoś ma większe problemu z suchością na pewno sobie to masełko nie poradzi. Mojemu TŻ bardzo pękają usta na zimę, kazałam mu smarować usta tym masełkiem na noc. Niestety efekt był krótko trwały. Pomógł dopiero carmex. Zapach moim zdaniem jest rewelacyjny, masełko pachnie jak malinowa bamba! Ciekawa jestem jak pachną inne wersje masełka, ale nie mam do nich dostępu :( Opakowanie to fajna, mała metalowa puszeczka. Na pewno przyda mi się później na moje własne okręcone balsamy. Konsystencja jest zbita, kremowa i tłusta.


Jeśli przesadzimy trochę z ilością nałożonego masełka, możemy mieć lekko różowe usta.

A Wy jak, używałyście tych masełek?
Jak Wasze wrażenia?